Tym, co rzuca się w oczy w opisach ukazania się Zmartwychwstałego, jest ten mentalny szablon, zgodnie z którym funkcjonują umysły Apostołów i przyjaciół Jezusa. Najlepiej jest to widoczne w opowiadaniu o uczniach idących do Emaus (Łk 24, 13-35). Uczniowie sprawiają wrażenie, jakby na dobre pogodzili się z tym, że śmierć Jezusa jest i pozostanie niezmiennym faktem i w związku z tym ich przygoda z Nim ostatecznie się skończyła. Rozsądek nakazuje, by zorganizować sobie „życie po Jezusie”. I w sumie trudno mieć im to za złe. Tak zareagowałby w ich sytuacji każdy, kto po początkowym szoku wskutek wydarzeń Wielkiego Piątku, zaczyna powoli myśleć o swoim dalszym życiu i próbuje je sobie na nowo urządzić.

W rozmowie z Nieznajomym, którego idący do Emaus uczniowie nie są w stanie rozpoznać, ujawnia się stan ich umysłów. Obydwaj są zgodni co do tego, że Jezus z Nazaretu był kimś niezwykłym. Określają go jako wielkiego proroka, wyróżniającego się niezwykłymi czynami i jeszcze bardziej niezwykłym nauczaniem. Jednocześnie jednak nie są w stanie ukryć swego rozczarowania. To „więcej”, czego się spodziewali, nie spełniło się i – tego są całkowicie pewni – już się nie spełni. Jezus z Nazaretu należy do przeszłości: ich osobistej przeszłości, o której będą opowiadać jeszcze przez wiele lat, ale też do przeszłości świata, która poprzez Jego śmierć została ostatecznie zamknięta. Właśnie ta pewność ostatecznej porażki Jezusa i Jego nauki stała się dla tych dwóch uczniów czymś w rodzaju ich prywatnego dogmatu; swego rodzaju myślowym całunem, kluczem interpretacyjnym, który od tej pory będzie decydował o sposobie rozumienia zarówno przeszłych, jak i teraźniejszości. Ich umysły są do tego stopnia pogrążone w rozczarowaniu, że nawet wiadomość o tym, że On żyje, nie robi na nich większego wrażenia. Nie tylko nie czują potrzeby, by sprawdzić prawdziwość informacji o zmartwychwstaniu dostarczonej przez kobiety, ale traktują ją jako coś przerażającego. Wieść o zmartwychwstaniu Jezusa narusza ich prywatny dogmat, zgodnie z którym o wiele bardziej racjonalnie jest myśleć o Nim jako o zmarłym. Ich nowy, naznaczony rezygnacją i rozczarowaniem klucz interpretacyjny stanowi skuteczną zaporę nawet dla słów samego Jezusa, który towarzysząc im w drodze do Emaus próbuje wyjaśniać sens odnoszących się do Niego dawnych proroctw. Dopiero Jezusowy gest łamania chleba rozdziera zasłonę, w jaką spowite były ich umysły.

Podobny schemat wyłania się z lektury opisów ukazania się Zmartwychwstałego Marii Magdalenie. Ona także ma swój prywatny dogmat: ktoś wykradł ciało Jezusa i należy dowiedzieć się, kto to mógł zrobić. Również w jej przypadku Zmartwychwstały musi niejako od zewnątrz rozbić ten schemat, który uniemożliwia spotkanie z Nim w nowy sposób. Jezus czyni to, nie jak w przypadku uczniów w Emaus, przez gest, ale poprzez słowo, wypowiadając jej imię.

Paradoksalnie właśnie ta tak jaskrawo widoczna w ewangelicznych opisach niemożność przyjęcia nowiny o zmartwychwstaniu czyni je tak wiarygodnymi. Jest w tych opisach jednak także ostrzeżenie, które odnosi się do wierzących wszystkich czasów. Codzienność jest w stanie niepostrzeżenie wytworzyć w nas nasze prywatne klucze interpretacyjne, spowić nasze umysły całunem, którzy może stać się skuteczną przeszkodą w przyjęciu prawdy o zmartwychwstaniu Jezusa. I jak w przypadku uczniów zmierzających do Emaus, prawda o zmartwychwstaniu Chrystusa może być wprawdzie obecna w naszym umyśle, jednak nie odgrywać żadnej roli w naszej codzienności. Może być czymś w rodzaju pobożnego sloganu, który należy do naszego duchowego „umeblowania”, ale nie ma żadnego wpływu na nasze codzienne wybory. Można żyć Chrystusem jako przeszłością, wspomnieniem. Pokusa takiego podejścia jest szczególnie silna w takich czasach, jak czasy pandemii. Ta ponura rzeczywistość, trwająca już wiele miesięcy, wydaje się całkowicie rządzić światem i życiem poszczególnych ludzi, odsuwając perspektywę wiary na dalszy plan.

Tymczasem prawda o zmartwychwstaniu Chrystusa dopiero wtedy rozbłyśnie swoim prawdziwym blaskiem, jeśli zacznie pulsować w teraźniejszości, jako najistotniejszy czynnik naszej samoświadomości i naszych codziennych wyborów. Wtedy rozerwane zostają oplatające umysł całuny, rozbite zostają wykrzywione klucze interpretacyjne i pełne rezygnacji prywatne dogmaty. To właśnie one sprawiają, że człowiek skłania się ku temu, by urządzić się w życiu tak, jakby zmartwychwstanie Chrystusa należało wyłącznie do przeszłości.

W spontanicznej homilii wygłoszonej w Niedzielę Paschalną 2021 papież Franciszek powiedział: Siostro i bracie, pomyślmy trochę, każdy z nas niech pomyśli o swoich problemach, o chorobach, które przeszedł i o tych, które ktoś z twoich bliskich teraz przeżywa, o wojnach, o ludzkich nieszczęściach. I po prostu, pokornym głosem, bez tych kwiatów, jedynie przed Bogiem i wobec samego siebie powiedz: nie wiem, jak się to potoczy i skończy, ale jestem pewien, pewna, że Chrystus zmartwychwstał i na to stawiam wszystko!

   

Ks. Marian Machinek MSF